czwartek, 26 lutego 2009

holy crappppss....!


Więc jestem, wróciłam, będę....coś napiszę. Why? First of all, kocham pisać...i doszłam do wniosku, że co za różnica czy piszę w zeszycie do szuflady czy na blogu, którego nikt nie czyta? A po drugie...ktoś jednak czyta (thx for u). Ale i tak nie będę mieć dużo czasu by pisać..zbliża się matura, aktualnie jestem w trakcie pisania pracy maturalnej ( już kończę) więć racze jczęstych postów nie ma co się spodziewać. Ok, od czego zacznę mój powrót? Napiszę może jaką historyjkę as always. Hmm, pamiętam obiecałam opowiadanie about LP...no cóż...brak czasu. Może kiedyś? Narazie radzę delektować się ich muzą...to jest the best:). Tak na marginesie...ostatnio zastanawiałam się, czy czasem nie mylimy miłości z przyzwyczajeniem. Chodzi mi o to, że patrzymy na kogoś na pryzmat tego co było, wspomnień etc...ale cz tak naprawdę to miłość. To, że wciąż wszystko się pamięta, że było bosko...nawet jeśli jest jeszcze ta chemia...to nie znaczy, ze go nadal kochasz. Życie wspomnieniam też jest do dupy. Nowy rozdział..tak. Kurczę, tylko gdyby było to takie proste...ok koniec...fuck, nie mam weny dziś...sory ppl, cya

"...Wygrałaś moje marzenia, choć nigdy ze mną nie walczyłaś..."

czwartek, 12 lutego 2009

In The End


Okey, chyba czas to zamknąć. Koniec bezsensowego pisania, nikt i tak tego nie czyta. Nie żebym miała jakiś żal...no ale po co produkować się postami dla samej siebie. Co na koniec napisze...chyba nic szczególnego, so...cya:)